Dla fanów talentu Piotra Selima, tytuł tego tekstu jest oczywisty. Dla tych, którzy pierwszy raz słyszą o tym artyście – mam nadzieję intrygujący i wywołujący chęć weryfikacji moich słów poprzez zapoznanie się z zawartością czerwono-niebieskiej płyty.Oczywisty, gdyż zaczyna się ta płyta właśnie od pierwszego przeboju Piotra Selima, a po drugie – po przesłuchaniu całości materiału, jest się utwierdzonym w przekonaniu, iż naczelny liryk Lubelskiej Federacji Bardów pozostaje wierny swojemu wizerunkowi.
A jeśli o przeboju – korzystając z dobrodziejstw pracy studyjnej, artysta przearanżował utwór, pozbawiając go fortepianowego wstępu, za sprawą sekcji rytmicznej rozpędził tanecznie i pozwolił instrumentalistom na bogatsze granie. Słyszymy więc bardzo intensywne partie skrzypiec Kasi Wasilewskiej i akustycznej gitary Piotra Bogutyna. Przyszło mi na myśl porównanie do „Sułtanów swingu” tylko, że tam odwrotnie – Mark Knopfler rozbudował wersję koncertową w stosunku do pierwotnej, studyjnej…
Płyta jest spięta klamrą: rozpoczyna ją „Specjalista od wzruszeń”, kończy zaś drugi znany z płyt Federacji utwór, tytułowe „W rytmie bolera”. Także wzbogacone muzycznie (kwartet smyczkowy, obój i flet) i wokalnie (Chór Akademicki UMCS pod kierownictwem prof. Urszuli Bobryk).
To nie jedyna symetria, której można się dopatrzeć. Krążek liczy sobie 14 piosenek i gdyby był starym, winylowym albumem, byłoby to jeszcze bardziej widoczne. Albowiem prawdopodobnie byłaby wtedy strona A, wypełniona głównie nawiązaniami do muzyki klasycznej i polskiej, z odwołaniami do Fryderyka Chopina. I byłaby strona B, zawierająca te „inne” fascynacje Piotra Selima: rock, muzykę hiszpańską i latynoamerykańską. Nie ma w tym jednak rozdźwięku, całość spojona jest zarówno głosem wokalisty jak i udanymi aranżacjami, sprawiającymi, że płyta brzmi właściwie – jak jedno skończone dzieło.
Aranżacjami udanymi i, trzeba podkreślić, odważnymi – gitara Piotra Bogutyna pojawia się bez kompleksów między akustycznymi brzmieniami smyczków („Ku słońcom”, „Gdybyś tak jednak”). To samo zresztą można powiedzieć o pracy sekcji rytmicznej (Jarosław Goś – gitara basowa, Tomasz Deutryk – perkusja), przykładem chociażby „Przeszczepione serce”. Chociaż ten utwór i tak należy do pań Beaty Dąbrowskiej (flet) i Aleksandry Kołodziejczyk-Barańskiej (obój) prowadzących piękną, opartą na polonezie linię melodyczną tego utworu. Jest też ta piosenka miejscem najwyrazistszego udziału chórku w składzie: Magdalena Celińska, Natalia Wilk i Łukasz Mielko. Należy tu dodać, że za aranżacje kwartetu smyczkowego i instrumentów dętych drewnianych w tym i kilku innych utworach odpowiada Michał Sikorski z Grupy Mo Carta.
Piotr Bogutyn, młody, wszechstronny gitarzysta z Radzynia, ma na tym wydawnictwie swoje trzy szczególne momenty: najpierw rozpoczyna tę „drugą stronę” płyty mocnym rockowym riffem („Zza zasłony”) i w ogóle wypełnia brzmienie tego utworu (słychać co najmniej dwie ścieżki gitary elektrycznej, w środku zaś jest wstawka akustyczna), potem zaskakuje partią flamenco w „U krasnoludka”, nieco przypominającą przebój Vaya Con Dios „Neh Nah Neh”. Zaś w utworze przedostatnim – „Przede wszystkim” muzyk daje popis na gitarze jazzowej – po smutnej części wokalnej, okraszonej smyczkami i gitarą akustyczną - wywraca razem z sekcją rytmiczną tę piosenkę do „góry nogami”, grając solo nieco w klimacie Pata Metheny’ego… W ramach sekcji słychać w tym utworze jeszcze jednego gościa – Grzegorza Drozda (instrumenty perkusyjne), zaś wokalnie, piosenka ta jest wizytówką Magdy Celińskiej, tkającej pełne emocji wokalizy, a potem po prostu wspomagającej Selima jako drugi głos.
Piotr Bogutyn zmieścił się także ze swoimi instrumentami w i tak bogato zaaranżowanym „W rytmie bolera”: gitara akustyczna współtworzy tło pierwszej części utworu, elektryczna – ma dynamiczne wejście solowe, zaś w finale słychać jeszcze w tle piękne brzmienia imitujące nieco gitarę hawajską. Bogate brzmienie utworu tytułowego, a także wielu innych, to wspomniane wcześniej smyczki, czyli kwartet „Opium” w składzie: Dawid Lubowicz – I skrzypce, Anna Szalińska – II skrzypce, Magdalena Małecka – altówka i Olga Łosakiewicz-Marcyniak – wiolonczela.
Perełką innego typu jest na tym krążku utwór „Zaczynajmy kochanie” – kolejny popis Selima kompozytora. A także Rafała Rozmusa – aranżera. Bo trzeba mieć i odwagę i wiedzę muzyczną by elegancko, w ciągu półsekundowej pauzy przejść z dostojnego poloneza do rozkręconego walca. Biorąc pod uwagę ogólną wymowę tekstu, jego pogodność na przekór przeciwnościom losu, a także walory taneczne – moja żona wpadła na pomysł nietypowego „zastosowania” dla tej piosenki: powinna stać się ona przebojem wśród młodych par małżeńskich, albowiem jest świetnym materiałem na pierwszy taniec przyjęcia weselnego, kiedy państwo młodzi tańczą sami. Słowa dotyczą co prawda par „po przejściach” a nie u progu wspólnego życia, niemniej optymizm z nich bijący jest zaraźliwy.
Piotr Selim jest m.in. współzałożycielem kwintetu Tanquillo, skupiającego muzyków – pracowników wydziału artystycznego UMCS. Stąd udział na płycie Elwiry Śliwkiewicz-Cisak (akordeon) i Jakuba Niedoborka (gitara flamenco). Słychać tych muzyków w tangu „Na dziś” – kompozycji Selima, bardzo udanie nawiązującej do utworów Astora Piazzolli – patrona Tanquillo. Blok latynoamerykański dopełnia bossanova „Po pięknej stronie życia” z kolejnym gościnnym udziałem – tym razem byłego studenta doktora Piotra – Tomasza Piątka (saksofon) oraz wspomnianego wcześniej Grzegorza Drozda.
Płyta jest jednorodnym tworem spółki autorskiej Piotr Selim (muzyka) i Hanna Lewandowska (słowa). O muzyce było już sporo, zaś o słowach ? Są te słowa piosenek głównymi sprawcami melancholijnego klimatu płyty, a także wspomnianych na wstępie wzruszeń. Traktują zazwyczaj o mniej wesołych momentach życia, zarówno w relacjach kobieta – mężczyzna jak i szerszych, społecznych. Między innymi o ludzkiej pysze, każącej wierzyć we wszechwład ludzkiego umysłu (jak, którędy, po co, gdzie/miłość pyta, człowiek wie). Akurat ten moment jest dla mnie nawiązaniem do dawniejszego epizodu w historii Federacji, do niby kolędy Kazimierza Grześkowiaka „A swoi go nie przyjęli” - zjadliwej ironii na temat „słabego oddźwięku medialnego” narodzin Chrystusa. Jeden z tekstów jest w zupełności w swym smutku usprawiedliwiony – tango jest tańcem gniewu i konfliktu, trudno więc by tekst „Na dziś” nie mieścił się w tej konwencji.
Są jednakże na tej płycie momenty weselsze, optymistyczne (wspomniane „Zaczynajmy kochanie”,„Specjalista od wzruszeń” także do smutnych nie należy, tak samo tytułowe „W rytmie bolera” oraz ciepła bossa nova). Wyróżnia się na tym tle moment surrealistyczny – opowieść biesiadna „U krasnoludka”. Złośliwi powiedzieć mogą, że fragment „a ja w kącie gadam od rzeczy/żuję los człowieczy” jest streszczeniem utworu, niemniej do dynamicznej muzyki jest ten tekst bardzo zgrabną ilustracją, a końcowy, niedokończony wers wywołuje uśmiech.
Piotr Selim zbierał się do solowego wydawnictwa bardzo długo, w międzyczasie użyczając swego repertuaru wielu płytom Lubelskiej Federacji Bardów oraz innym projektom. Płytowy debiut wypadł jednakże bardzo udanie – materiał ten jest po prostu w dużej mierze przebojowy, a przede wszystkim – bardzo oryginalny. Nie widzę na polskim rynku wykonawcy, o którym mógłbym pomyśleć i powiedzieć „widzę zbieżność, widzę podobieństwo z Selimem”. W dzisiejszych czasach kalek, kopii, produkcji „pod określony target” ta cecha nabiera pierwszorzędnej wagi. Korzystając z gruntownego wykształcenia muzycznego, z polskiej tradycji muzycznej (doszukałem się trzech utworów bazujących na polonezie), z doświadczeń estradowych z Federacją i bez tego zespołu, a przede wszystkim z własnego talentu – Piotr Selim podarował nam dzieło od początku do końca swoje. No i oczywiście Hanny Lewandowskiej!